Przewodniczący Skała twardo przemówił do wyrobników – polemika

 Wszystkie lęki przewodniczącego Skały, czyli motyli Ci u nas dostatek!

Przyznam, że bardzo mnie rozczarował artykuł opublikowany przez portal „Rzeczpospolitej” pt. „Abdykowali ale chcą wrócić. Dawni „królowie życia” w prokuraturze” autorstwa przewodniczącego Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP Jacka Skały. Jakkolwiek link z artykułem otrzymałam już z samego rana od kolegi „związkowca”, to z uwagi na wiele zawirowań dnia codziennego pochyliłam się nad nim dopiero wieczorem. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu, wzięłam głęboki wdech i z lekką nutką adrenaliny zagłębiłam się w lekturze. Spodziewałam się, że odpowiedź na raport „Królowie życia w prokuraturze” opracowany przez członków LSO będzie starannie przygotowaną polemiką, opartą na faktach, konkretach, nazwiskach oraz danych i statystykach, ze wskazaniem źródeł informacji rzecz jasna. Z każdym jednak kolejnym zdaniem szczere zainteresowanie ustępowało znużeniu i niedowierzaniu, że stara poczciwa „Rzepa” publikuje na swoich stronach tekst o tak kiepskim warsztacie publicystycznym i merytorycznym. Potem zauważyłam, że to jednak rubryka „Opinie” i nieco – ale tylko nieco – rozgrzeszyłam redakcję. W końcu przewodniczący największego związku zawodowego prokuratorów i pracowników prokuratury może stanowić dla redakcji ciekawe źródło informacji, którymi należy podzielić się z opinią publiczną pod warunkiem, że naprawdę ma coś do powiedzenia i w sposób rzetelny formułuje swój przekaz. Tym niemniej już w pierwszych słowach swojego tekstu przewodniczący Skała wykazał się niedoinformowaniem i brakiem wiedzy o strukturze Stowarzyszenia LSO. W swoim tekście zrównuje członków stowarzyszenia poprzez określenie, że są to „prokuratorzy odsunięci od władzy”, którzy „przepoczwarzyli się teraz w ideowych obrońców (…)”.  Chciałabym wyprowadzić z błędu przewodniczącego Skałę, który jak mantrę powtarza, że do Stowarzyszenia LSO należą wyłącznie odwołani i zdegradowani w 2016 roku prokuratorzy funkcyjni. Chociaż to do nich należała inicjatywa powołania stowarzyszenia, to jednak w jego strukturach jest wielu prokuratorów, którzy nigdy nie byli prokuratorami funkcyjnymi, nie zostali zdegradowani i nie doznali żadnych represji ze strony „dobrej zmiany” w 2016 roku. Wiem, bo sama do tej grupy należę. Powiem więcej – sama, jak wielu moich kolegów z LSO awansowałam, a i na propozycję „zaszczytnych delegacji” nie narzekałam. Takich jak ja członków LSO jest sporo i na szczęście dla prokuratury ciągle nas przybywa.  Przewodniczący Skała przygotowując się zatem do polemiki ze Stowarzyszeniem winien nieco lepiej odrobić lekcje i nie powtarzać stereotypu, że LSO to jedynie zdegradowani w 2016 roku funkcyjni. Nie „przepoczwarzyłam” się zatem, a jak wielu moich kolegów dołączyłam do LSO w pełnej krasie ideowego motyla, krytycznie patrząc na zmiany, jakie miały miejsce w 2016 roku.  Dziwiła mnie wtedy, jako ówczesnego jeszcze członka Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP jego bierność wobec reformy odbierającej degradowanym prokuratorom dorobek zawodowy i godność. Dzisiaj rozumiem, że owa bierność wynikała z pełnej akceptacji przewodniczącego Skały i kierowanego przez niego związku wielu niegodziwości, jakie wówczas spotkały nie tylko prokuratorów funkcyjnych. Skąd mogłam wówczas wiedzieć, że przewodniczący Skała sam rozpoczyna swój własny proces „przepoczwarzania”, o którym tak obrazowo pisze w swoim niskich lotów tekście. Tym niemniej intuicja podpowiadała mi, że z członkostwa należy zrezygnować, bo związek zawodowy przestał reprezentować interesy pracownicze prokuratorów, a jego przewodniczący skoncentrował się raczej na własnej osobie. Jak zwykle mnie nie zawiodła.

Poruszająca historia wyrobników.

Uważna lektura artykułu Jacka Skały skłoniła mnie do wniosku, że oto opinia publiczna wysłuchała żali i pretensji przewodniczącego na jego los i sposób funkcjonowania w prokuraturze przed 2016 rokiem oraz zapoznana została z półprawdami co do tego jak prokuratorzy funkcjonują teraz, przy jednoczesnym przemilczeniu historii rozwoju zawodowego samego przewodniczącego. Tak jakby przewodniczący nie wiedział przyjmując się do służby, że w prokuraturze są osoby funkcyjne, kierujące jednostkami i organizującymi ich pracę oraz tzw. prokuratorzy „szeregowi”, „liniowi”, którzy prowadzą śledztwa i dochodzenia, biorą udział w rozprawach, zdarzeniach i sekcjach. Niestety moje żywe zaciekawienie z każdym kolejnym akapitem ustępowało wrażeniu, że ktoś powinien uświadomić przewodniczącego Skałę, iż nie szybkość formułowania myśli i poglądów stanowi o skuteczności polemiki, ale jakość wyrażanych w niej argumentów. Jest to jednak kwestia pewnego kunsztu słowa i warsztatu budowania argumentacji. 

Już pierwsze akapity tego tekstu wywołały moje zniesmaczenie. Byłam zaskoczona, że prawnik może nazwać swoje środowisko w tak mało taktowny sposób.  Co wywołało u mnie taką reakcję? Otóż stwierdzenie przewodniczącego Jacka Skały, w którym nazwał „szeregowych” i „liniowych” prokuratorów i prokuratorki, jednym słowem swoich zawodowych kolegów – „wyrobnikami”. Z wrodzonej życzliwości rekomenduję przewodniczącemu jednak ważyć słowa i używać tych, których znaczenie jest dla niego zrozumiałe. Tylko przez niezrozumienie pojęcia „wyrobnik” mogę wytłumaczyć fakt, że wykształcony prawnik, nazywa tak całe środowisko prokuratorów (z wyłączeniem byłych funkcyjnych, ci są bowiem dla niego „nadzwyczajną kastą”). Może ktoś życzliwy z otoczenia przewodniczącego Skały winien mu zasugerować, że czasem warto sięgnąć do słownika języka polskiego, żeby dowiedzieć się, że „wyrobnicy” to osoby wykonujące pracę bez zaangażowania i talentu tylko dla pieniędzy (źródło: słownik języka polskiego PWN). Rozumiem, że skoro przy dokonywaniu swego rodzaju socjologicznej egzegezy naszej „firmy” sprzed okresu „dobrej zmiany” przewodniczący Skała podzielił prokuratorki i prokuratorów wyłącznie na dwie grupy tj. obudowaną przywilejami kastę (którą tak potępia i do której oczywiście wówczas nie należał i może w tym tkwi problem) oraz wyrobników, to nie ma w jego mniemaniu i ocenie w naszej „firmie” miejsca na pracujących szeregowych prokuratorów, pasjonatki i pasjonatów tego zawodu, którzy jakkolwiek nie pełnili nigdy żadnych funkcji to jednak po prostu lubią to co robią. Pytanie, w której grupie przed 2016 rokiem widzi się sam przewodniczący, czyżby autentycznych wyrobników, bo przecież funkcji żadnej nie piastował z oczywistych jak się wydaje względów?  Nigdy nie byłam, nie jestem i nie będę wyrobnicą, Panie Skała, bo swoją pracę podobnie jak większość prokuratorek i prokuratorów bardzo lubię i cenię sobie komfort tego, że moja wiedza i doświadczenie pozwalają mi zwłaszcza w dzisiejszych czasach wykonywać ją w przekonaniu, że nic nie muszę, a mogę, jeśli uznam to za zgodne z prawem i korespondujące z godnością oraz niezależnością urzędu prokuratora. Będę zobowiązana jako „szeregowa” i bardzo dumna z tego powodu prokuratorka, która od zawsze pracowała w wydziałach „liniowych” i nie piastując przy tym żadnych funkcji, żeby Pan przewodniczący określając mnie i wielu oddanych służbie kolegów i koleżanek, nie wkładał nas do jednego worka ze swoją osobą, a już na pewno nie nazywał wyrobnikami. Może Pan wykonywał przed 2016 rokiem swoją pracę bez zaangażowania oraz talentu i tylko dla pieniędzy jak wyrobnik, ale zapewniam, że nie ja. Nie życzę sobie takich nieuprawnionych porównań, bo nie tylko ośmieszają nas jako grupę zawodową ale również deprecjonują osiągnięcia wielu pracowitych prokuratorów i prokuratorek. Wstyd, a będzie jeszcze większy, jak przyjdzie kiedyś wrócić do prawdziwej prokuratorskiej „liniowej” pracy. Nie chciałabym być w skórze osoby, która musi spojrzeć w oczy koleżankom i kolegom, których nazwała wyrobnikami, oj nie! Po chwili wzburzenia przyszła refleksja, że to jednak niekoniecznie musiało być ze strony przewodniczącego Skały niefortunne użycie określenia, którego znaczenia do końca nie rozumie ale po prostu ocena całego środowiska przez swój własny pryzmat. W skrócie – skoro ja jestem, a raczej byłem przed 2016 rokiem wyrobnikiem, to inni zapewne też. Nie należy mierzyć wszystkich jedną miarą, zdecydowanie nie.

„Wyzwolenie” prokuratorów po 2016 roku.

Po chwili wewnętrznego sprzeciwu wobec faktu nazwania większości naszego środowiska „wyrobnikami” i kierującej nami mniejszości „nadzwyczajną kastą”, na zdecydowanie płytszym już oddechu kontynuowałam lekturę, która – nie będę ukrywała  – rozczarowywała coraz bardziej. Otóż w dalszej części publikacji, pouczał przewodniczący Skała o tym, co po 2016 roku należy do obowiązków prokuratora. Wskazuje bowiem, że prokurator po 2016 roku jest „przede wszystkim prokuratorem, czyli prowadzi postępowania przygotowawcze i występuje w roli oskarżyciela publicznego przed sądami. Każdy prokurator dyżuruje, chyba, że pełni opiekę nad dzieckiem, którego dobro jest celem nadrzędnym przed udziałem w oględzinach miejsca zdarzenia”. Nasuwa się zatem pytanie koledzy i koleżanki prokuratorzy kim byliśmy i co robiliśmy przed 2016 rokiem? Nie wiem jak Państwo, ale ja prowadziłam postępowania przygotowawcze, występowałam w roli oskarżyciela publicznego przed sądami i dyżurowałam. Teraz robię dokładnie to samo, tylko w nieco mniej sprzyjających niezależności warunkach.

Czytając tekst przewodniczącego Skały popadłam w konsternację dowiadując się, że od 2016 roku opieka nad małoletnim dzieckiem jest celem nadrzędnym nad oględzinami miejsca zdarzenia, przez co prokuratorzy pełniący opiekę nad dzieckiem nie dyżurują. Jako mama 8 letniej dziewczynki śpieszę poinformować przewodniczącego Skałę, że pozostaje w błędzie. Jego stwierdzenie brzmi bardzo chwytliwie i sugeruje, że po 2016 roku zadbano o komfort prokuratorskich dzieci, których mama lub tata nie musi ich już zostawiać, pędząc na miejsce zdarzenia celem wykonania oględzin. Jest to albo świadome okłamywanie opinii publicznej, albo brak znajomości przepisów. Nie wiem co gorsze, ale na wszelki wypadek, gdyby to była jednak nieznajomość przepisów, odsyłam do § 52 Regulaminu urzędowania powszechnych jednostek prokuratury, z którego treści jasno wynika, że prokuratorzy sprawujący opiekę nad dziećmi, które nie ukończyły 8 roku życia, jeśli nie wyrażą na to zgody nie mają obowiązku dyżurowania w niedzielę, święta oraz w porze nocnej. Zatem w pozostałe dni i godziny dyżurują normalnie, natomiast prokuratorzy, których dziecko ukończyło 8 rok życia dyżurują już bez żadnych wyjątków w tym zakresie. Po przeczytaniu stwierdzenia przewodniczącego Skały, że prokuratorzy – rodzice nie dyżurują, uznałam, że jednego nie można mu odmówić, a mianowicie zgrabnego i chwytliwego formułowania dobrze sprzedających się „półprawd”. Podobnego zabiegu użył przewodniczący Skała w artykule opublikowanym w czasopiśmie „Na wokandzie” nr 30 zatytułowanym „Dobra zmiana w prokuraturze”. Napisał tam, że „znany jest przypadek prokurator, która nie mając z kim zostawić swojej pociechy, na oględziny zwłok zabrała ją do lasu. Dziecko oczywiście oczekiwało w radiowozie, ale i tak jest to znakomita ilustracja dawnych patologii. Teraz dyżurują wszyscy, poza wspomnianymi rodzicami.” To kompletna bzdura. Wspomniani rodzice mają obowiązek dyżurowania, a jedynie w zakresie regulowanym przez wyżej przytoczony przepis regulaminu rodzice dzieci do 8 roku życia mają w tej kwestii pewne ulgi.

Czytając czego to przed 2016 rokiem nie robiła większość prokuratorów, przez myśl przeszło mi pytanie, kiedy przewodniczący Skała był ostatni raz na oględzinach albo w sądzie, albo jeszcze dalej, kiedy ostatnio podpisał decyzję merytoryczną kończącą postępowanie przygotowawcze i ile tych postępowań od 2016 roku zakończył? Z taką pasją przypomina nam, prokuratorom, kim jesteśmy i co należy do naszych obowiązków, podczas gdy sam nie chwali się zbytnio szczególną iście prokuratorską aktywnością. Wrodzona skromność, a może nie ma się czym chwalić? To, w jaki sposób realizowane są obowiązki prokuratorskie w zakresie prowadzenia postępowań przygotowawczych i udziału w postępowaniu przed sądami pokazał ubiegłoroczny raport Stowarzyszenia, gdzie obnażono iluzoryczność wykonywania tych obowiązków przez prokuratorów funkcyjnych powołanych w 2016 roku. Pana przewodniczącego odsyłam do lektury tego raportu, gdzie z imienia i nazwiska, z wskazaniem regionu i okręgu oraz danych o liczbie prowadzonych postępowań przygotowawczych i rozpraw, w których brali udział, napiętnowało iluzoryczność sztandarowego projektu „dobrej zmiany”, że oto pracować na odcinku „liniowym” będą wszyscy nawet funkcyjni.  Inną kwestią jest ocena tego jak idea „wszyscy robią w prokuraturze wszystko” wpływa na jakość wykonywanej przez prokuratorów pracy i stopień ich obciążenia. O tym, jak oceniają to sami prokuratorzy można się w prosty sposób dowiedzieć, jednak trzeba byłoby zacząć ich słuchać, a nie otaczać się ludźmi, którzy za delegacyjny i stawkowy awans pochwalą wszystko bezrefleksyjnie i wbrew zdrowemu rozsądkowi. Myślę, że funkcyjni na poziomie rejonu i okręgów też już wiedzą, że wprowadzenie w organizację i zarządzanie zasobami ludzkimi w naszej firmie zasady „wszyscy robią wszystko” stanowi o tym, że kolos na glinianych nogach chwieje się coraz mocniej. Funkcyjni z regionów też, ale nigdy się do tego nie przyznają. Zauważyć można, że na twarzach prokuratorów funkcyjnych coraz częściej widać zatroskanie i obawy, bynajmniej nie o warunki pracy ich podwładnych. Również sama rewolucja „pożarła” już kilku takich nieszczęsnych funkcyjnych i „złotych delegowanych” zapędzając z powrotem do pracy w wydziałach liniowych lub jednostkach niższego szczebla. Jakoś tak coraz smutniej jest też po naradach służbowych. Ale oczywiście, jak twierdzi prokurator Bogdan Święczkowski, statystyka nie jest najważniejsza!

Najciężej wypracowany awans, a więc przewodniczący Skała radzi jak z „wyrobnika” przejść do pozycji pierwszego obrońcy „nadzwyczajnej kasty funkcyjnych”.

To, że nie godzę się na nazywanie mnie wyrobnicą jest już chyba jasne ale skoro przewodniczący Skała sam określił tak swoją pozycję zawodową przed 2016 roku to uznaję, że nomenklatura ta nie jest dla niego obraźliwa i wobec niego taką właśnie będę stosować. Na marginesie jedynie dodam, że przy okazji sformułowań „nadzwyczajnej kasty” i „wyrobników” nasuwa mi się jeszcze jedno przykre skojarzenie, a mianowicie bezpardonowe antagonizowanie nas jako osób tworzących jedno wspólne prokuratorskie środowisko. Przecież już w trakcie aplikacji można było dostrzec, że prokuratura to firma hierarchicznie podporządkowana. Kierują nią przełożeni organizując pracę podwładnym. Czy po 2016 roku coś się zmieniło? Nie zauważyłam! No może poza tym, że przewodniczący Skała nie jest już „wyrobnikiem”, jak siebie sam określił. Właśnie, a kim jest teraz? W swojej opinii dla „Rzeczpospolitej” wskazuje, że „królowie życia” dawnej prokuratury sporo rozwodzą się o awansach i to predestynuje do sprawdzenia ich ścieżek awansowych. Nie sprawdza ich jednak, zapewne dlatego, że wymagałoby to odrobiny trudu i rzetelnej pracy. Pozostawia czytelnika z ogólnym odesłaniem, że powinien to zrobić pasjonat historii, a on sam to sobie daruje. Ale dlaczego, pytam? Raport LSO nie rozwodzi się nad awansami zadając pytania w przestrzeń, tylko podaje konkretne nazwiska, jednostki, daty i uzyskane tytuły. Naprawdę polemiką z tak rzetelnie zebranymi i opracowanymi informacjami ma być krótkie stwierdzenie przewodniczącego Skały, że należałoby sprawdzić ścieżki awansowe liderów LSO i jednym słowem zrobiłby to, ale „sobie daruje”. Proszę nas czytelników nie pozostawiać w takiej niepewności i niewiedzy. Naprawdę Panie przewodniczący jesteśmy jako czytelnicy ciekawi tych rewelacji, pod warunkiem, że takimi Pan dysponuje wraz z wskazaniem ich źródła. Tu moje rozczarowanie sięgnęło zenitu. Jako czytelnik chciałabym poznać prawdziwe, twarde argumenty polemizującego z raportem LSO przewodniczącego Skały. Tymczasem temat ucięty na krótkim stwierdzeniu „daruję sobie” i „praca dla historyków”. Trudno polemizować z tak chaotycznie sformułowaną i wyrzuconą w przestrzeń myślą, kiedy faktów brak. Nie pozostało mi nic innego jak uznać, że brak przewodniczącemu argumentów w dyskusji, którą sam podjął. Jeśli bowiem tak ma wyglądać polemika z informacjami zawartymi w raporcie LSO „Królowie życia w prokuraturze” to wracam do wcześniej wyrażonej myśli, którą kieruję do przewodniczącego Skały z całą troską o poziom merytoryczny dyskusji o awansach w prokuraturze. Jednak do rzeczy, bo przecież tytuł podrozdziału sygnalizuje, że oto przewodniczący Skała swoją osobą daje przykład jak z „wyrobnika” stać się pasjonatem pracy w Prokuraturze Krajowej i największym jej sympatykiem. Spokojnie, nie zachowam się jak autor komentowanej przeze mnie publikacji i nie pozostawię szanownych czytelników z „daruję sobie”. Mamy zatem rok 2015. Przewodniczący Skała jako przedstawiciel grupy „wyrobników” wykonuje swoje obowiązki jako prokurator Prokuratury Rejonowej Kraków-Krowodrza. Już 14 kwietnia 2016 roku zostaje powołany z dniem 18 kwietnia 2016 roku przez Zbigniewa Ziobro na stanowisko prokuratora prokuratury okręgowej w Krakowie. Tego samego dnia Bogdan Święczkowski deleguje przewodniczącego Skałę do Biura Prezydialnego Prokuratury Krajowej na okres od 20 kwietnia 2016 roku do 19 października 2016 roku. Na czas delegowania Prokurator Krajowy przyznaje przewodniczącemu Skale dodatek funkcyjny wraz z dodatkiem specjalnym. Używając zatem nomenklatury przewodniczącego Skały z grupy „wyrobników” trafia do „nadzwyczajnej kasty”. Czy może teraz jest to kadra kierownicza, zarządzająca, przełożeni? Jeśli tak, to czym różni się do poprzedników? No tak, awansuje przewodniczącego Skałę. Zastanawiam się tylko ile postępowań przygotowawczych poprowadził i zakończył przewodniczący Skała w Prokuraturze Okręgowej w Krakowie? W całe dwa dni to chyba nie mógł się szczególnie wykazać w tym oczywiście zakresie. Nie przeszkadza mu to jednak w wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej” krytykować i pouczać prokuratorów co należy do ich obowiązków od 2016 roku. Tak jakby obowiązki te nie były przez nich wykonywane przed tą datą. No cóż, tytuł przyznany i pewnie ktoś, kto w Prokuraturze Okręgowej w Krakowie w tym samym czasie ciężko pracował na delegacji wykonując wszystkie prokuratorskie obowiązki od kilku lat, musiał zrozumieć, że oto nastąpiła metamorfoza, żeby nie powiedzieć „przepoczwarzenie” przewodniczącego Skały z „wyrobnika” w pasjonata pracy w Prokuraturze Krajowej. Nareszcie inna jakość życia – tego zawodowego rzecz jasna. To jednak nie koniec dobrych zmian w życiu zawodowym przewodniczącego Jacka Skały.  Dnia 19 października 2016 roku jego delegacja do Prokuratury Krajowej zostaje przedłużona na czas nieokreślony, przy czym ponownie wiąże się to z przyznaniem dodatku funkcyjnego i zwiększeniem wysokości dodatku specjalnego. Takie wyróżnienie, nie pozostaje nic innego jak pogratulować. Nie byłabym sobą, gdybym nie zapytała, jakie postępowania przygotowawcze w tym czasie zakończył przewodniczący Skała, jakie wokandy obsłużył, gdzie dyżurował i na miejscu jakiego zdarzenia prowadził oględziny? Wreszcie – gdzie założył togę, tą samą, na którą mieli mieć alergię krytykowani przez niego prokuratorzy funkcyjni. Kwiecień 2018 roku przynosi „przepoczwarzonemu” przewodniczącemu Skale tytuł prokuratora prokuratury Regionalnej w Krakowie, a tym samy długo oczekiwane spełnienie i koniec definitywny z „wyrobnictwem”. Pytania jednak pozostają te same: jakie postępowania przygotowawcze ukończył? Jaką rozprawę obsłużył? Może jakieś oględziny lub dyżur?

Cudownie lekko jest teraz przewodniczącemu Skale pisać o tym, jak to wspaniale pracuje się wszystkim prokuratorom w jednostkach każdego szczebla, z perspektywy pełniącego obowiązki w Prokuraturze Krajowej. Groteskowo brzmi w tym zakresie formułowane przez niego we wspomnianym już wyżej artykule „Dobra zmiana w prokuraturze” stanowisko, jak to krytykował „system, w którym przez kolejne lata, jak grzyby po deszczu, pączkowały zbędne zadania i obowiązki, będące pożywką dla statystycznej gangreny, roztaczającej się na coraz to nowsze obszary”. Jakbyśmy jako prokuratorzy nie wiedzieli, co wygenerował system po 2016 roku na czele z „pączkującym” do granic przyzwoitości obowiązkiem sporządzania groteskowej ilości informacji każdego dnia na inny temat w różnych konfiguracjach tematycznych. Do tego sporządzanie notatek ze wszystkiego: stan sprawy z zwięzłym opisem stanu faktycznego chcą mieć nadzorcy i koordynatorzy każdego szczebla w każdej sprawie, bo przecież po co czytać akta jak można notatkę. Notki z informacją o zabezpieczeniu majątkowym z obowiązkowym uzasadnieniem, jeśli od niego odstąpiono, dotyczące zastosowanych środków z obowiązkowym uzasadnieniem, jeśli ich nie zastosowano, notatki informujące o niemal każdym rodzaju prowadzonego postępowania w niemal każdym kierunku, o realizacjach, o przesłuchaniach nawet świadków, planowanych przeszukaniach, sprawach newralgicznych dla opinii publicznej, sprawach osób publicznych i osób z nimi spokrewnionych, o planowanych zarzutach, o projektach zarzutów, o projektach decyzji merytorycznych i wreszcie codzienny plik zapytań o prowadzenie konkretnych postępowań i ich zakresów z niemal każdego szczebla. Myślę, że przewodniczący Skała został nieco oderwany od codziennej i prawdziwej rzeczywistości prokuratorów wykonujących obowiązki w jednostkach każdego poza krajowym szczebla. Zastanawia mnie jak w dobie potężnych braków kadrowych na poziomie rejonów i okręgów (zwłaszcza wydziałów „liniowych”) można zachwycać się zwiększeniem ilości kadry prokuratorskiej, podczas gdy na skutek nieprzemyślanej polityki delegacyjnej w rejonach i okręgach brak stabilizacji kadrowej skutkuje realnymi (nie statystycznymi) brakami kadrowymi. To z kolei skutkuje zwiększeniem obciążenia w przełożeniu na jednego prokuratora. W tym zakresie zamiast bezwiednie chwalić system należałoby pochylić się nad lekturą raportu LSO i przeczytać go ze zrozumieniem albo porozmawiać z koleżankami i kolegami, których przewodniczący Skała nazwał „wyrobnikami”. Tylko nie wiem, czy ktoś miałaby jeszcze ochotę na taką rozmowę. Ja z kimś, kto nazwał mnie wyrobnicą takiej przyjemności bym nie miała.

Przewodniczenie związkowi zawodowemu – czyli odpowiedź na pytanie, czy można kąsać rękę, która karmi przewodniczącego?

Nie zabrakło w publikacji przewodniczącego Skały pochwały dla osiągnięć związku w zakresie podwyżek dla pracowników prokuratury i asystentów. Jak już wspomniałam, byłam niegdyś członkiem ZZPiPP RP. Ładnie to jakoś w statucie brzmiało, że „związek reprezentuje i broni godności, praw oraz interesów materialnych i moralnych, zarówno zbiorowych, jak i indywidualnych pracowników powszechnych jednostek organizacyjnych prokuratury, prokuratorów i pracowników Prokuratury Wojskowej niebędących oficerami lub żołnierzami, a także emerytów, rencistów oraz prokuratorów w stanie spoczynku tych jednostek, a w szczególności dba o poprawę ich bytu oraz warunków pracy”. Próbkę tego jak wygląda to w praktyce mogłam obserwować w 2016 roku. Nie wiem czy to kwestia całego związku, czy wyłącznie przewodniczącego Skały, który rozpoczął swoje „przepoczwarzanie” z nieszczęśliwego „wyrobnika” na pełnego pasji i zaangażowania przedstawiciela Prokuratury Krajowej z chwilą, kiedy degradowani koledzy i koleżanki prokuratorzy mieli prawo oczekiwać, że związki zabiorą głos. Jak tu jednak zabrać głos i skrytykować Prokuratora Generalnego -Ministra Sprawiedliwości czy Prokuratora Krajowego Bogdana Święczkowskiego, jak się już stoi w blokach startowych do opuszczenia klasy „wyrobników”? Myślę z perspektywy czasu, że milczenie związków w tamtym czasie i bierne przypatrywanie się odzieraniu prokuratorów z ich dorobku zawodowego, połączonemu z niespotykaną do tej pory pogardą i poniżeniem było ceną za awanse przewodniczącego Skały i innych skupionych wokół niego osób. Sam związek skupił się w swojej działalności w latach 2016-2019 na wspieraniu pracowników prokuratury, a jego przewodniczący zapomniał, że statut przewiduje pomoc również dla prokuratorów. Poradzili sobie ostatecznie sami. Kiedy przewodniczący Skała przyjmował kolejne awanse i związane z tym apanaże, powołali Stowarzyszenie pociągając za sobą także tych, którzy nie doznali żadnych upokorzeń, ale dostrzegali niebezpieczeństwo, jakie wiąże się z upolitycznieniem kierownictwa prokuratury. Powiem więcej – nadal przyciągają nowych członków i sympatyków.  Pojawia się jednak pytanie, czy może być poważnie traktowany związek zawodowy, którego przewodniczący korzysta z „gościny” pracodawcy. Pamiętam jak podczas jednej z „akcji protestacyjnych” pracownic mojego sekretariatu, które są zaangażowanymi działaczkami związków, powiesiłam na znak solidarności z nimi i ich postulatami płacowymi plakat protestacyjny na drzwiach mojego pokoju. Czułam się nieco oszukana, kiedy kilka dni potem któraś w pracownic pokazała mi zdjęcia z portali społecznościowej ze wspólnego balu Prokuratora Krajowego i przedstawicieli władz związku. To jak to, pytam? Doły „protestują”, a góra bawi się z pracodawcą na balu? Jaki pracodawca będzie traktował poważnie protest związków, których działacze robią sobie selfie z pracodawcą w okolicznościach wesołej imprezki. To macie spór, zapytałam czy imprezę? Nam też jest za nich wstyd – usłyszałam. Myślę, że przewodniczący Skała winien nieco uważniej wsłuchać się w szepty związku, którym kieruje, bo nie są dla niego zbyt budujące. Podpisane niedawno porozumienie, którym przewodniczący Skała tak się chwali, jest palcem na wodzie pisane, bo uzależnione od wyników wyborów. Zresztą podobnie jak znani mi pracownicy sekretariatu uwierzę, kiedy zobaczę ich rozpromienione miny na widok konta, na które zaczną pływać owe podwyżki. Uważam, że brak uzależnienia wzrostu wynagrodzeń od corocznej podwyżki zgodnie ze wskaźnikiem GUS zawsze będzie ich narażał na konieczność walki o to, co się im należy. Pytanie czy przewodniczący szczególnie mocno związany z pracodawcą przez partycypowanie w apanażach dobrej zmiany będzie do tej walki tak chętny, jak lojalny i oddany jest kierownictwu prokuratury. Czas i sami członkowie związku wkrótce będą mogli to zweryfikować i ocenić. Dla mnie przewodniczący związku zawodowego, który gości w komnatach pracodawcy, nie jest wiarygodny i nie budzi zaufania. Stąd moja rezygnacja z członkostwa w 2016 roku i choć uważam, że w szeregach związku jest wiele wartościowych osób, które chciałyby wiele zdziałać, zwłaszcza na rzecz poprawy sytuacji materialnej pracowników prokuratury, to jednak fakt wymownego milczenia w 2016 roku przez związek w sprawie degradowanych prokuratorów dał wystarczający dla mnie sygnał, że to już nie jest miejsce dla mnie. Myślę, że większość dawnych funkcyjnych i zdegradowanych prokuratorów wbrew temu co z taką pogardą pisze o nich przewodniczący Skała nie liczyła na to, że pozostanie na stanowiskach funkcyjnych. Jak zwykło się mawiać w naszej firmie „szefem się bywa, a nie jest”. Nikt jednak nie przypuszczał, że małostkowość i brak szacunku dla ludzkiego dorobku zawodowego spowoduje również haniebne degradacje. To była wówczas sytuacja bez precedensu. Nie rozumiem zatem dlaczego przewodniczący Skała z takim entuzjazmem przyklaskuje ówczesnym posunięciom, skoro status związku nakazywał stać w ich obronie. To jednak pozostawiam ocenie członkom związków. Skoro wtedy dla awansu przestał dbać o interesy prokuratorów, o czyje przestanie się troszczyć, gdy w perspektywie będzie kolejny awans lub odwołanie z delegacji? Polecam członkom związku, tym uczciwie zmagającym się z trudami codziennej rzeczywistości i pracy w prokuraturze, poddanie wyżej postawionego pytania pod rozwagę. Samemu przewodniczącemu sugeruję wsłuchać się w głosy związkowców w terenie, albowiem nie jest tajemnicą, że jego postawa pierwszego obrońcy i orędownika mocodawców z Prokuratury Krajowej jest nie tylko przez nich dostrzegana, ale również krytykowana.

Ma się w Prokuraturze Krajowej swoje biuro, oby nie zostało jeno pióro!

Jak na lidera związków zawodowych, które mają reprezentować i bronić interesów również prokuratorów, uderza w opinii przewodniczącego Skały brak szacunku dla grupy zawodowej, z której sam się wywodzi. Określa nas porównując do „nadzwyczajnej kasty funkcyjnych”, „wyrobników”, członków „wojskowego królestwa”. Kim jest on sam – pozostawiam kolegom i koleżankom prokuratorom do samodzielnej refleksji i oceny. W swoich wypowiedziach nie powołał żadnych argumentów, które mogą stanowić polemikę z raportem „Królowie życia w prokuraturze”. Najmniejszych konkretów, informacji, danych, które mogłyby podważyć którąkolwiek z informacji podanych w raporcie LSO. Po lekturze całego artykułu odnoszę wrażenie, że w opinii przewodniczącego Skały wybrzmiała pewna histeria. Strach przed obnażeniem przez Stowarzyszenie tego, w czym sam uczestniczy i czemu zaprzedaje związkowe ideały. Z perspektywy gabinetu w Prokuraturze Krajowej zamiast patrzyć pracodawcy na ręce, stał się jego najzagorzalszym obrońcą. W zamian tytuły, awanse, podwyżka i dodatki. Jednak z drugiej strony nadal delegacja, co stanowi pozycję niepewną i dla jej utrzymania wymagającą przychylności kierownictwa PK. Czy zatem mogłam spodziewać się czegoś innego w opinii opublikowanej na portalu „Rzeczpospolitej”? Histeryczny jazgot, w którego jasno wynika, że przewodniczący Skała nie miał nic konkretnego do powiedzenia poza rozpamiętywaniem traumy, jakiej doznał przed 2016 roku będąc szeregowym jak się sam określił „wyrobnikiem”. Jak już wcześniej powiedziałam, nie szybkość formułowania kontrargumentów ale ich jakość stanowi o skuteczności polemiki. W tym wypadku polemika ta wypadła raczej słabiutko. Nie to jest jednak najważniejsze. Istota bowiem polegała na wykazaniu się przed Prokuratorem Krajowym szybką ripostą na publikację przez LSO raportu, a że przypominała ona raczej histerię byłego „wyrobnika” trudno silić się na inną ocenę tych wypowiedzi. Bladziutko wypadły argumenty w stylu „abdykowali i chcą wrócić”, w świetle tego, że nikt tu nie abdykował tylko został odwołany, a po drugie, ku rozpaczy przewodniczącego Skały nie wrócą, tylko ciągle w prokuraturze są i pracują, skutecznie obnażając m.in. jego błyskawiczną ścieżkę awansową. Znamienne jest to, że obecność i aktywność tych, których przewodniczący Skała nazywa „nadzwyczajną kastą” musi mu bardzo doskwierać, skoro zaryzykował wejście w dyskurs z raportem, nie będąc do tego kompletnie merytorycznie przygotowanym.  Czyż nie można było jednak odczekać i porządnie przygotować się do polemiki z raportem LSO, przez zgromadzenie konkretów, może jakiś danych statystycznych, udokumentowanych informacji, przykładów? Poziom dyskusji byłby wówczas godny reprezentanta Prokuratury Krajowej, a jak wiemy Pan Prokurator Krajowy swoje wymagania też ma. Czujność przewodniczący zachował i niezwłocznie autorów raportu zaatakował, wypominając im upokarzanie go pracą przed 2016 rokiem w klasie „wyrobników”. Ale co najważniejsze, czujnością tą wykazał się przed kierownictwem Prokuratury Krajowej, gdzie obecnie pracuje jako delegowany, a jak wiadomo swoje „jestestwo” na delegacji skromny delegowany musi wykazywać przez cały czas. Zatem stawka była wysoka bo losy delegowanego niepewne, a i nastrój trzeba było kierownictwu nieco poprawić po raporcie. Doskonała okazja, żeby się wykazać. Stawką gabinet w Prokuraturze Krajowej. Nikt nie chciałby wracać do klasy „wyrobników” nawet z takimi cennymi insygniami, jak słynne już pióro Prokuratora Krajowego. Tymczasem wyszło groteskowo, mało konkretnie i z niezbywalnym poczuciem, że w gruncie rzeczy to przewodniczący Skała zabrał głos, który był zaledwie pomrukiem kociaka wobec ryku lwa, jaki wybrzmiał z treści raportu LSO.  Zmęczona trudami całego dnia i wieczornego czytania tekstu autorstwa przewodniczącego Skały odłożyłam komputer, dopiłam herbatkę i z uczuciem nieukrywanej satysfakcji, że Jacek Skała nie sprostał zadaniu, do którego sam się ku chwale Prokuratury Krajowej zgłosił, udałam się na zasłużony odpoczynek.

Aleksandra Antoniak-Drożdż

Lex Super Omnia
Stowarzyszenie Prokuratorów "Lex Super Omnia" to polska organizacja, skupiająca niezależnych prokuratorów. Jej celem jest promowanie wartości niezależności prokuratury oraz utrzymanie standardów etycznych w służbie sprawiedliwości. W ostatnich latach stowarzyszenie aktywnie uczestniczyło w działaniach na rzecz niezależności prokuratury w Polsce, angażując się m.in. w inicjatywy wspierające akcję pomocy sędziom.