Przepis na grilla
Przyszła kalendarzowa wiosna. Dzień robi się coraz dłuższy. Rozpoczyna się sezon na nasz narodowy sport – grillowanie. Dawniej była kiełbaska na patyku i pieczone kartofelki z ogniska przy okazji kampanii ziemniaczanej. Wraz z postępującym dobrobytem zainteresowaliśmy się ulubionym sposobem spędzania czasu naszych strategicznych sojuszników – Amerykanów. Zaczęło się od szaszłyków, karkóweczki i innych mięs. Co bardziej odważni zaczęli eksperymentować z warzywami.
Dlaczego wobec tego nie można zgrillować dziczyzny?
Planując imprezę, jeszcze przed sezonem, trzeba zdecydować, kogo na grilla wrzucić. Najlepiej urządzić polowanie na grubego zwierza. Jak już, to po całości – rodowodowy żubr z okolic Białowieży.
Dobrze byłoby, żeby grillowany był wyrazisty. Czemu nie dojrzały samiec alfa? Może przy okazji uda się nam osłabić przywództwo w stadzie i młodemu przychówkowi udzielić darmowej lekcji?
Żeby produkt finalny przyszłej wiosennej, komisyjnej imprezy kulinarnej był bardziej strawny, warto zacząć dużo wcześniej. Najlepiej z co najmniej rocznym wyprzedzeniem. Sprawa musi być nagłośniona. O polowaniu trzeba zawiadomić na konferencji prasowej. W końcu żyjemy w czasach, w których rządzą media.
Żeby żubra upolować trzeba go najpierw wytropić. A używając terminologii procesowej wyśledzić. Jakimi ścieżkami chodzi? Czy to samotnik czy raczej trzyma się stada? Czy spotyka się z innymi zwierzętami? Czy jest wiarygodny i jaki przekaz głosi.
Jak już się żubra wytropi, nie ma wyjścia – trzeba go ustrzelić, wypatroszyć i do marynaty na ostro. Niech kruszeje. O procesie przygotowania grilla nie można dać zapomnieć gawiedzi. Od czasu do czasu zaufany publicysta musi przypominać, że to tylko wstęp do rozpalenia pod rusztem. Że tak naprawdę to nie żaden żubr tylko żubroń (skrzyżowanie żubra z krową). Dodatkowo, że miał układy z byłym leśniczym A poza tym to uzurpuje sobie prawo do przewodzenia stadu, bo „Wielki Przewodnik Stada” może być tylko jeden.
Warto zrobić to wcześniej, a przed samym rozpaleniem urządzenia o wszystkim przypomnieć. Pierwszego dnia w zaprzyjaźnionym medium trzeba zaprezentować samego grillowanego, dnia kolejnego natomiast opublikować wywiad z pomocnikiem operatora urządzenia do termicznej obróbki kulinarnej.
Jak przyjdzie dzień imprezy, komisyjne grillowanie trzeba transmitować na żywo. Dobrze jest też uruchomić media społecznościowe, puszczając tweety z jego przebiegu.
Łykowatą dziczyznę trzeba obrabiać długo, na wolnym ogniu, najlepiej około 6 godzin. Celowym jest skorzystać z podpowiedzi z zewnątrz, przyda się receptura obróbki, którą ktoś wcześniej sporządził na piśmie.
Grillowanie ma być intensywne, a jego obiekt obracany tak, aby został równomiernie przypieczony z obu stron. Potem danie można zaserwować.
Przygotowywana potrawa nie jest jednak najważniejsza. Tu liczy się tylko przedstawienie.
Jak w piosence Queen’u – Show must go on!