„Kowal zawinił, a Cygana powiesili”
Nikt zapewne nie spodziewał się, że początek 2020 roku przyniesie obnażenie intencji zmian zachodzących w wymiarze sprawiedliwości, a wcześniej w prokuraturze, mimo, że wszyscy mieli świadomość rzeczywistych celów ich wprowadzania. Dotychczas jednak inicjatorzy tzw. reform w wymiarze sprawiedliwości i prokuraturze skrzętnie je ukrywali, a dla uzasadnienia ich przeprowadzenia wskazywali na dbałość o interes obywatela, interes społeczny, kastową strukturę sądownictwa czy niewydolność prokuratury.
Do historycznych annałów przejdą auto-demaskatorskie słowa Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro, wygłoszone w Senacie RP w dniu 15 stycznia 2020 roku, gdzie w sposób jednoznaczny wskazał, kto faktycznie stał za wyborem członków neoKRS. Bez obawy o większą pomyłkę można jednakowoż przyjąć, że poparcie to zostało skonsolidowane i prawdopodobnie wąska grupa sędziów miała możliwość poparcia kandydatów, których Minister Sprawiedliwości określił jako swoich, używając stwierdzenia: „myśmy ich zgłosili”. Rzeczywistość lubi zaskakiwać, a nadmierne emocje mogą niekiedy doprowadzić do wyjawienia prawdy i rzeczywistych intencji.
Podobne emocje dostrzegłem oglądając z pewnym opóźnieniem nagranie programu z dnia 8 stycznia 2020 roku z udziałem Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry i Prokuratora Krajowego Bogdana Święczkowskiego w jednej ze stacji telewizyjnych, nader często odwiedzanych przez obu panów.
Asumpt do ich uzewnętrznienia dał Pan Roman z Bartoszyc, który w części interaktywnej programu zwrócił uwagę jego uczestnikom na swoje niedole wynikające z kontaktów z pracownikami Ministerstwa Sprawiedliwości i Prokuratury Krajowej. Rozmówca popierający „dobrozmianową” retorykę wyraził zdziwienie, iż w dalszym ciągu nie może doczekać się sprawiedliwości, a kierowane przez niego skargi nie są należycie rozpoznawane. Mimo tej sytuacji ze zrozumieniem przyjmował ów stan rzeczy dochodząc do wniosku, iż niezgodne z oczekiwaniami procedowanie z jego korespondencją było efektem nieudolnej lub celowo obstrukcyjnej pracy „starych” prokuratorów.
Co oczywiste, Pan Roman z Bartoszyc nie wyjaśnił, kogo zalicza do tej kategorii osób, chyba że miał na myśli prokuratorów, którzy aktualnie zajmują się jego sprawami w jednostkach najwyższego szczebla.
Przyznam szczerze, że zdumiałem się tą opinią, albowiem byłem dotąd przekonany, że prokuratura pod rządami Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro od 2016 roku uległa znaczącym przeobrażeniom kadrowym. Zacząłem więc zastanawiać się, czy w tym przypadku chodzi o prokuratorów, których ząb czasu dotknął już swoim nielitościwym upływem, a przy okazji swoje pierwsze powołania uzyskali jeszcze przed 1989 roku, czy też ujawniła się nowa kategoria „starych” prokuratorów, których należy zakwalifikować jako wrogów reformy i następnie pozbyć się przy pierwszej możliwej okazji.
Podejrzenie to z biegiem programu zaczęło zyskiwać potwierdzenie, gdy nieco skonfundowany telefonem widza i jednak pewną nieudolnością zarządzanej struktury głos zabrał Prokurator Generalny. Mając pewien problem z udzieleniem jednoznacznej odpowiedzi, sprawnie wykorzystał narrację o „starych” (złych) prokuratorach, którzy stanowią główną przeszkodę w budowaniu pro-obywatelskiej prokuratury. Już w pierwszym zdaniu zaprezentował to, co nie tylko w mojej ocenie stanowiło credo dotychczasowych zmian, stwierdzając (cyt.), że: „problem polskiej prokuratury związany jest tak naprawdę z ludźmi, bo od ludzi się wszystko zaczyna i na ludziach kończy”. Ponieważ odsłuchanie wywiadu nastąpiło już po słynnej wypowiedzi senackiej uzmysłowiłem sobie, że wreszcie Zbigniew Ziobro postanowił odkryć karty i przedstawić zasadniczy cel swoich reformatorskich działań w prokuraturze, który dotąd był skrzętnie skrywany. Uznając, iż pierwsze zdania wypowiedziane przez Prokuratora Generalnego mogą nie oddawać do końca sensu całej wypowiedzi, kontynuowałem oglądanie programu, a moje zdumienie było coraz większe.
Abstrahując od pewnych wpadek, jak choćby tego, że szef prokuratury musiał konsultować ze swoim zastępcą ilość spraw wpływających do kierowanej przez siebie instytucji czy też liczbę prokuratorów wykonujących obowiązki, widoczna i niezwykle wyraźna była skala niezrozumienia istoty pracy prokuratora.
Po części mógłbym ją usprawiedliwić brakiem odpowiedniego doświadczenia zawodowego oraz dużą ilością obowiązków, wynikających z trzymania steru dwóch poważnych instytucji, co jednak nie zmienia mojej oceny o rzeczywistym stosunku Prokuratora Generalnego do ciężko pracujących prokuratorów, którzy nie znajdują się w kręgu osób hołubionych przez kierownictwa prokuratury.
Niezwykle szczery tego dnia Prokurator Generalny przyznał się w zasadzie do porażki na odcinku reformowania prokuratury, stwierdzając, że po upływie 4 lat nie jest ona w stanie rozstrzygać w sposób odpowiedni indywidualnych spraw ludzkich. Usprawiedliwiając niejako tę sytuację zaznaczył, iż z uwagi na brak kompetentnej kadry zmuszony był ukierunkować działania prokuratury według przyjętych przez siebie kryteriów, a mianowicie na przestępczość dotyczącą ważnych interesów państwa. W tym miejscu wspomniał o skutecznej walce z przestępczością vatowską, a także o tej związanej z wielką krzywdą ludzką zaliczając do niej handel ludźmi, porwania dla okupu, zabójstwa oraz ciężkie przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu. Tak sformatowane zainteresowanie prokuratury skutkowało skierowaniem do prowadzenia tych kategorii spraw cyt. „doświadczonych, kompetentnych, dynamicznych prokuratorów, którym chce się pracować”. W domyśle pozostali prokuratorzy nie są (lub są mniej) doświadczeni, kompetentni, dynamiczni i nie chce im się pracować.
Przyznam, iż mogłem się spodziewać takiej oceny w stosunku do mnie lub innych zdegradowanych lub szykanowanych prokuratorów (szczególnie skupionych wokół LSO), bo taka narracja usprawiedliwia represyjne działania podjęte w stosunku do konkretnych prokuratorów. Zdumiałem się jednak, że taką ocenę szef wszystkich prokuratorów gotów jest wyrazić o zdecydowanej większości podwładnych, szczególnie zaś tych pracujących w jednostkach szczebla rejonowego lub okręgowego, którzy rozpatrują 98% spraw wpływających do prokuratury.
Skoro bowiem do kategorii tych pracowitych należą jedynie prokuratorzy „rzuceni jak dywizje na front” do walki z najpoważniejszą przestępczością, to jednak analizując składy osobowe specjalnych wydziałów oraz innych komórek prowadzących najważniejsze postępowania ich liczba może sięgać kilku setek. Ciekawe jest to, że z tego grona wykluczeni zostali wszyscy prokuratorzy funkcyjni oraz prokuratorzy delegowani do Prokuratury Krajowej. Nie chodzi w tej sprawie o liczby, choć i one są ważne, lecz o podejście przełożonego, który nie jest w stanie lub nie chce dostrzec codziennej i ciężkiej pracy prokuratorów, wykonujących ją często w bardzo trudnych warunkach, pozwalając sobie na określanie ich mianem co najmniej mało kompetentnych i niezbyt pracowitych. Ta szczerość Prokuratora Generalnego obnażyła rzeczywiste, instrumentalne podejście do funkcjonowania prokuratury, której obraz prezentowały kolejne raporty LSO wskazujące, iż tylko oddani i zależni od kierownictwa prokuratorzy mogą liczyć na uznanie ich kompetencji i związane z tym benefity w postaci awansów i nagród, tak szczodrze przyznawanym „swoim”.
Z uwagi na to, że osobiście nie zabiegam o uznanie kierownictwa prokuratury, znajdując inną motywację do realizacji obowiązków służbowych, ocenę pracy środowiska prokuratorskiego przez ich najwyższego zwierzchnika dedykuję tym wszystkim koleżankom i kolegom, którzy nie akceptując tego co dzieje się w prokuraturze, realizują w miarę dostępnych możliwości r
zetelnie swoje obowiązki, chcą przeczekać ten newralgiczny okres. Szacunku dla Waszej pracy nie będzie, zaś każde potknięcie zawodowe, o ile będzie taka potrzeba polityczna, zostanie w sposób bezwzględny rozliczone.
Mówiąc o „starych” prokuratorach Zbigniew Ziobro zdyskredytował także swoją politykę kadrową, za którą wraz z Prokuratorem Krajowym ponoszą pełną odpowiedzialność. Jest to zresztą temat do odrębnej dyskusji. Jeśli Pan Roman nie zauważył lub umknęło jego uwadze, należy przypomnieć, że Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro i Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski „złogów” i „szkodników” poprzedniej epoki z najwyższych poziomów pozbyli się na początku 2016 roku. Przypomnieć należy również, że to aktualne kierownictwo prokuratury stoi za powołaniami i delegacjami na wszystkich szczeblach organizacyjnych, w tym także za delegowaniem wymienionej z nazwiska prokurator z Departamentu Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej, do której pracy zastrzeżenia sformułował pan Roman z Bartoszyc. Należałoby się zastanowić, czy te wybory były uzasadnione i czy rzeczywiście oparte były na kryteriach merytorycznych, skoro większość decyzji awansowych podejmowanych było wbrew wymogom formalnym w tzw. trybie nagrodowym. W środowisku prokuratorskim aż huczy o wielu decyzjach personalnych i tajemnicą poliszynela jest to, że nie kompetencje i doświadczenie zawodowe, a postawa służebna i koligacje towarzyskie stanowią podstawę niezwykle szybkich karier niektórych prokuratorów. Przykładów takiej praktyki można mnożyć, ale ostatnim kuriozum kadrowym „dobrozmianowej” prokuratury był awans 7-mio miesięcznego asesora z prokuratury mokotowskiej do prokuratury okręgowej, który to jeszcze ani to doświadczenia, ani też odpowiednich kompetencji nie mógł nabyć. Jak więc wytłumaczyć, że spełnia kryteria, o których mówił Prokurator Generalny?
Dzięki decyzji Prokuratora Generalnego od 2016 roku mam możność obserwowania prokuratury z perspektywy najniższego szczebla na warszawskim Mokotowie i mimo upływu tych lat nie jestem w stanie dostrzec praktycznie niczego, co miałoby przyczynić się do poprawy warunków pracy na najniższym szczeblu i uczynić prokuraturę bliższą obywatelowi. Pomijam już kwestie ustrojowe, gdzie króluje hierarchia, centralizacja i brak samorządności, ale organizacja pracy prokuratora nie uległa żadnej poprawie. Poza zatrudnieniem 4 asystentów na Mokotowie, dostrzegam stałą fluktuację kadr i permanentne braki w tym aspekcie.
Podejmując przez ponad 4 lata rzekomo reformatorskie działania, Prokurator Generalny szczyci się informacją o wzmożeniu walki z przestępczością vatowską, czego nie neguję. Oczekuję jednak podania rzeczywistych wyników i metodologii konstruowania przedstawianych danych statystycznych, a także położenia nacisku na konkretne kategorie spraw, które zawsze pozostawały w zainteresowaniu kolejnych kierownictw prokuratury.
Minęły 4 lata tzw. reformy w prokuraturze i nie da się już zrzucić odpowiedzialności za złe jej funkcjonowanie na owych „starych” i bliżej nieokreślonych prokuratorów, tym bardziej, że praktycznie wszyscy przesunięci prokuratorzy nie cieszący się zaufaniem kierownictwa rzetelnie pracują na dwóch najniższych szczeblach organizacyjnych. Trudno również napawać się wizją zmiany i poprawy warunków pracy, której realnych efektów nie widać. Fakt, przyjęto zasadę, iż prokuraturę buduje się od góry i od tego zaczęto, podejmując niezwłoczną decyzję o zakupie nowej siedziby dla Prokuratury Krajowej. W pozostałym zakresie przeprowadzenie kilku zmian organizacyjnych, ogromnej wymiany kadrowej, czy też zmian regulacji prawnych – to jednak zbyt mało jak na tak długi okres kierowania prokuraturą.
Tymczasem z tego co jest mi wiadome, jednostki warszawskie szczebla rejonowego, a docierają głosy, że także w innych miejscach na terenie kraju, borykają się z ogromnymi brakami kadrowymi, pracując w obsadzie kadrowej na poziomie 60 – 70% stanu osobowego. Przy bardzo dużej liczbie spraw w referatach sięgających 80 -100 oraz permanentnym wpływie miesięcznym około 30 – 40 postępowań, brakach w sekretariatach i konieczności wykonywania czynności administracyjnych oraz budzącej poważne zastrzeżenia pracy policji – przyzwoite rozstrzyganie spraw ludzkich graniczy z cudem. Skoro prokurator musi poświęcić więcej czasu na kserowanie, numerowanie akt sprawy, albo powtarzanie czynności wykonanych w sposób niewłaściwy przez funkcjonariuszy policji, to trudno dziwić się, że pojawiają się błędy lub zaniedbania, będące efektem niedokładnego przeanalizowania prowadzonych postępowań przygotowawczych. Szczególnie, gdy w dalszym ciągu statystyka wisi nad prokuratorem, niczym Miecz Damoklesa.
Nie podzielam więc opinii Prokuratora Generalnego o niekompetencji (lub mniejszych kompetencjach) i lenistwie (lub mniejszej pracowitości) prokuratorów, którzy nie są hołubieni przez kierownictwo prokuratury. Mam oczywiście świadomość, że poziom merytoryczny prokuratorów jest różny i w naszej grupie zawodowej są też „czarne owce”, które nie rozumieją istoty pełnionej służby i wagi zadań jakie realizują wobec obywateli. Nie dostrzegłem jednak, aby te osoby pozostawały w szczególnym zainteresowaniu Prokuratora Generalnego.
Należy podkreślić, iż ten fakt nie daje podstaw do formułowania tak lekceważących sądów, w szczególności dlatego, że to codzienna, ciężka praca wielu prokuratorów w „rejonach” oraz „okręgach” pozwala na codzienne rozstrzyganie spraw zwykłych ludzi. W tych uwarunkowaniach to właśnie pracowitość (a nie lenistwo), odpowiedzialność (a nie ignorancja) prokuratorów pozwala zachować przyzwoitą jakość prowadzonych postępowań przygotowawczych oraz ich terminowość, której brak stanowi najczęściej podstawę do inicjowania postępowań dyscyplinarnych.
Krytyczne oceny Prokuratora Generalnego są tym bardziej nieuzasadnione, iż przez okres 4 lat nie zdołał on zrealizować sztandarowych haseł zapowiadanej zmiany, które z pewną przychylnością były przyjmowane w środowisku. W dalszym ciągu referat dla każdego prokuratora jest fikcją, mimo prawnego obowiązku jego prowadzenia na każdym szczeblu, włącznie z Prokuraturą Krajową odmawiającą przedstawienia informacji o realizacji tego zadania każdego prokuratora. Dyżury w wielu miejscach, między innymi w Warszawie, mają wymiar fasadowy i nadal realnie pełnione są one na poziomie rejonu. I do tego jeszcze ponadnormatywna liczba spraw oraz konieczność dokonywania wyboru pomiędzy sprawami „ważnymi” i „ważniejszymi”.
Pan Roman zapewne osiągnie swój cel i jego sprawami ktoś ostatecznie się zainteresuje, przedstawiając litanię uchybień i być może kierując wnioski o postępowanie służbowe lub dyscyplinarne dla tych najniżej usytuowanych, nie zwracając uwagi na warunki jego pracy. Podobne dolegliwości nie dotkną zapewne tych naznaczonych na stanowiska kierownicze, których obowiązkiem było zajęcie się sprawami Pana Romana i to bez impulsu ze strony instancji wyższej. Zawsze najłatwiej jest przerzucić odpowiedzialność na obciążonego robotą pańszczyźnianego prokuratora, który powinien jeszcze dziękować, że w ramach retorsji nie zostanie zakuty w dyby, podczas gdy jego panowie mają się dobrze i prowadzą radosne życie.
Za pusty frazes uznać należy zapewnienia Prokuratora Generalnego złożone w trakcie audycji, że: „naszym celem jest poprawa pracy tych prokuratur zajmujących się (….) normalnymi zwykłymi sprawami, które ważne dla ludzi i naszym obowiązkiem jest poprawić jakość pracy prokuratury i jestem przekonany, że w przeciągu kilka lat tak się stanie”.
Z jednej strony powyższe zobowiązanie ma wymiar przyszły i niepewny, z drugiej zaś jego realizacja wymagałaby zmiany podejścia do zasad funkcjonowania i organizacji pracy prokuratur związanych chociażby z rozbudową ko
mórek nadzorczych i zadbania o pełną obsadę jednostek najniższego szczebla.
Może warto też w końcu szczerze powiedzieć obywatelom, iż omnipotencja Prokuratora Generalnego ma charakter ograniczony i przy milionie rocznego wpływu spraw do jednostek prokuratury nieuzasadnionym jest przekonywanie społeczeństwa o możliwości skontrolowania nawet niewielkiej cząstki tych spraw. Może przyszedł też czas, aby zrezygnować z części swojego imperium kontrolnego na rzecz sądów powszechnych, ale przede wszystkim zaufać prokuratorom, stwarzając im odpowiednie warunki pracy, a zasady ich odpowiedzialności określić na podstawie jasno sformułowanych kryteriów. Może jest okazja, aby odrzucić wzorzec dobrego prokuratora mierzony liczbą załatwionych, a nie merytorycznie i rozsądnie rozpoznanych spraw.
Obawiam się jednak, że nie są to rozwiązania, które mogłoby zostać zaakceptowane w sytuacji dążenia do hegemonicznej wręcz władzy i możliwości wpływania na każdy dowolnie wybrany zakres pracy prokuratora.
Pesymistycznie skonkluduję, iż skończy się jak zwykle. Własne zaniedbania oraz brak pomysłu na funkcjonowanie prokuratury w konfrontacji ze społecznymi oczekiwaniami zostaną przerzucone na owych „starych” prokuratorów, zaliczonych do tej grupy według znanych tylko decydentom kryteriów, w myśl zasady określonej starym polski przysłowiem: „Kowal zawinił, a Cygana powiesili”.
Jarosław Onyszczuk