W oparach absurdu, czyli wspomnienia prokuratora – pancerniaka…
Zamieszczamy w zakładce „Nasze publikacje” kolejny felieton, tym razem pióra mjr Marcina Maksjana, prokuratura Prokuratury Rejonowej Warszawa Ursynów. Ciekawi nas, po której stronie zakładki ulokujecie tekst naszego Kolegi. Marcin pisze lekko, ale o zdarzeniach krańcowo przykrych, które dotknęły prawników w mundurach, prokuratorów i jednocześnie oficerów Wojska Polskiego. Ludzi przywykłych do porządku i poruszania się w granicach prawa, również przez przełożonych, którzy w funkcje mają wpisany autorytet. Ci z nas, którzy zostali zdegradowani w ramach powszechnej prokuratury, spuszczą lufy na kwintę, gdy pomyślą o perspektywie lśniących czołgów jednostki w Świętoszowie. Tymczasem nasi Koledzy w mundurach przez długi czas opierali się absurdalnym rozkazom, co w przypadku oficera Wojska Polskiego nie jest sprawą, która rodzi jedynie poczucie dyskomfortu.
Niezależnie od naszej osobistej reakcji na felieton „ W oparach absurdu, czyli wspomnienia prokuratora – pancerniaka…”, jako Stowarzyszenie powinniśmy przyjrzeć się podwójnemu podporządkowaniu prokuratorów do spraw wojskowych. Dla dobra ich i służby.
W oparach absurdu, czyli wspomnienia prokuratora – pancerniaka…
Spotykam się często z pytaniami od „życzliwych” osób jaka jest aktualnie moja sytuacja…
Wobec tego wszystkim zainteresowanym odpowiadam…
W dniu 14 marca 2016 r. otrzymałem wraz z czterema innymi prokuratorami wojskowymi tajemnicze, pisemne wezwanie do stawiennictwa następnego dnia w Departamencie Kadr MON „w celu doręczenia decyzji personalnej”. Co ciekawe wezwanie to wystosował ówczesny dyrektor Departamentu Kadr MON, a późniejszy Zastępca Prokuratora Generalnego do Spraw Wojskowych…
Pomimo tego, że pod rządami poprzedniej ustawy o prokuraturze (która w stosunku do prokuratorów wojskowych przestała obowiązywać dopiero 3 kwietnia 2016 r.) w zakresie służby wojskowej jedynie Naczelny Prokurator Wojskowy podlegał Ministrowi Obrony Narodowej (a pozostali prokuratorzy wojskowi – właściwym prokuratorom przełożonym), jako zdyscyplinowani i pozbawieni bojaźni oficerowie, udaliśmy się do Departamentu Kadr, gdzie wręczono nam decyzje podpisane przez ówczesnego Ministra Obrony Narodowej – Antoniego Macierewicza. Nie mieliśmy wówczas pojęcia, że zaczyna się dla nas dwuletni okres walki o prawo i sprawiedliwość…
Były to decyzje personalne o zwolnieniu nas z zajmowanych stanowisk (prokuratorskich !!!) oraz przeniesieniu do rezerwy kadrowej i skierowaniu do wykonywania zadań służbowych w liniowych jednostkach wojskowych m.in. w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej w Świętoszowie i 2 Brygadzie Zmechanizowanej w Złocieńcu. Decyzjom tym nadano rygor natychmiastowej wykonalności, a w ich uzasadnieniu lakonicznie stwierdzono, że zostały podjęte „stosownie do potrzeb Sił Zbrojnych”, natomiast rygor natychmiastowej wykonalności nadano ze względu na „ważny interes społeczny”, którego rzecz jasna nie określono.
Ówczesny Minister Obrony Narodowej, łamiąc ustawowy zakaz, na mocy własnej decyzji (czyli wewnętrznego aktu normatywnego obowiązującego wyłącznie w ramach resortu), skierował nas do rezerwy kadrowej (czyli „monowskiej zamrażarki” przeznaczonej wyłącznie dla żołnierzy zawodowych) i jednocześnie powierzył nam – prokuratorom pełnienie obowiązków pancerniaka czy artylerzysty w liniowych jednostkach wojskowych położnych na rubieżach naszego Kraju.
Wybór Pana Ministra nie był całkowicie przypadkowy. Tak się bowiem składa, że szykany te dotknęły kilku prokuratorów, którzy mieli do czynienia ze śledztwem w sprawie „katastrofy smoleńskiej” (rzeczników prasowych Naczelnej Prokuratury Wojskowej oraz prokuratorów, którzy polecieli do Smoleńska lub Moskwy po 10 kwietnia 2010 r.). Wyglądało to w oczywisty sposób na osobistą wendetę Pana Ministra, który w Sejmie ubiegłej kadencji przewodniczył zespołowi badającemu tę katastrofę i wielokrotnie dawał wyraz swego niezadowolenia z pracy prokuratury wojskowej oraz jej rzeczników prasowych, zarzucając im kłamstwo, manipulację i matactwo.
Zastanawiacie się zapewne Szanowni Czytelnicy na jakiej podstawie Minister Obrony Narodowej mógł zwolnić prokuratora… Przecież w każdym innym demokratycznym państwie prawnym, po tym jak jego wysoki urzędnik w tak jawny sposób złamałby prawo, rozgorzałaby burzliwa dyskusja, protestowałyby tzw. autorytety prawnicze, wybuchłby niewyobrażalny skandal, a minister, który się tego dopuścił zostałby niezwłocznie odsunięty od pełnienia jakichkolwiek funkcji publicznych i odszedł w niesławie, a za przekroczenie uprawnień skończyłby ostatecznie na ławie oskarżonych. Jednak nie w naszym Kraju… Choć oddając prawdę historyczną trzeba powiedzieć, że najwyższe czynniki Prokuratury „zauważyły” ten problem, śląc w tej sprawie liczne pisma do Pana Ministra Macierewicza, które jednakowoż pozostały bez odpowiedzi…
Decyzje ministra formalnie obowiązywały przez prawie dwa lata, chociaż wszyscy (może poza Panem Ministrem i jego ówczesnym rzecznikiem prasowym) mieli świadomość ich oczywistej bezprawności. My również mieliśmy tę świadomość, dlatego nie wykonaliśmy tych decyzji i nie pojechaliśmy do wyznaczonych jednostek wojskowych. Złożyliśmy oczywiście w trybie administracyjnym wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy (bowiem od decyzji wydanej w pierwszej instancji przez ministra – zgodnie z kpa – nie służy odwołanie do sądu) ale jego skuteczność nie była trudna do przewidzenia.
W tym miejscu przypomnę, że 4 kwietnia 2016 r. weszła w życie ustawa Prawo o prokuraturze, która zlikwidowała wojskowe jednostki organizacyjne prokuratury (tj. Naczelną Prokuraturę Woskową, wojskowe prokuratury okręgowe i wojskowe prokuratury garnizonowe), a my z prokuratorów wojskowych zostaliśmy przemianowani na „prokuratorów do spraw wojskowych”.
Wówczas wręczono nam dekrety podpisane przez Ministra Sprawiedliwości – Prokuratora Generalnego o przeniesieniu do prokuratur rejonowych (ja otrzymałem przydział do Prokuratury Rejonowej Warszawa – Mokotów). Od tego momentu funkcjonowaliśmy w realiach dwóch aktów normatywnych wzajemnie się wykluczających, czyli decyzji MONa przenoszącej do rezerwy kadrowej i kierującej do liniowych jednostek wojskowych oraz dekretu Prokuratora Generalnego przenoszącego nas do prokuratur rejonowych. Pomimo tego, że zignorowałem decyzję Pana Ministra Macierewicza i zgłosiłem się do wykonywania obowiązków w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Mokotów (nie posiadłem bowiem zdolności bilokacyjnych, żeby przebywać w tym samym czasie i w Świętoszowie i w Warszawie), to w sposób formalny nie opuściłem resortu obrony narodowej (tak jak moi pozostali koledzy oficerowie – byli prokuratorzy wojskowi w całym kraju, przeniesieni zbiorczą decyzją MONa poza resort obrony narodowej – do prokuratur powszechnych). Żyłem zatem przez dwa lata w oparach absurdu. Regularnie co pół roku, Pan Minister na mocy swojej decyzji przedłużał mi okres pozostawania w rezerwie kadrowej w Świętoszowie, a ja nadal pracowałem w prokuraturze rejonowej w Warszawie z wszelkimi tego konsekwencjami. Zabawne jest również to, że urzędnicy Pana Ministra doskonale wiedzieli gdzie mnie szukać, bowiem na adres prokuratury przesyłali mi w celu doręczenia kolejne decyzje MONa informujące mnie o tym, że pełnię służbę wojskową w jednostce w Świętoszowie. Następnym kuriozum było to, że comiesięczne uposażenie wypłacał mi Pan Minister, a nie prokuratura, dla której codziennie wykonywałem czynności procesowe.
Większość oficerów – prokuratorów dotkniętych podobnymi szykanami na swój wniosek „pożegnało się z mundurem”, chcąc zerwać wszelkie stosunki zależności z Panem Ministrem Macierewiczem.
Ja wytrwałem do samego końca… W moim przypadku ten „chory układ” trwał aż do lutego 2018 r., kiedy to po zmianie na stanowisku Ministra Obrony Narodowej rozpoczęła się operacja „demacierewizacja” i przez resort obrony przeszło swoiste tsunami kadrowe, aktualny Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak wydał decyzję o przeniesieniu mnie poza resort – do instytucji cywilnej jaką jest prokuratura. Tym samym, po dwóch latach przebywania na papierze w pancernej jednostce wojskowej w Świętoszowie, powróciłem na „łono prokuratury”…
Nie zważając na te wszystkie przykre doświadczenia, na zakończenie chciałbym dodać, że jestem i zawsze będę przede wszystkim oficerem Wojska Polskiego i Prokuratorem Rzeczypospolitej Polskiej, a nie tego czy innego Ministra, czego i Państwu życzę.
mjr Marcin Maksjan
prokurator byłej Wojskowej Prokuratury Okręgowej
przeniesiony przez Prokuratora Generalnego do Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów w Warszawie, a następnie przeniesiony przez I Zastępcę Prokuratora Generalnego – Prokuratora Krajowego do Prokuratury Rejonowej Warszawa Ursynów w Warszawie.