Kilka słów refleksji z cyklu prokurator też prawnik

W sobotę 14 grudnia 2024 r., w bibliotece Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku pod hasłem „Prawnicy Solidarności/Prawnicy Przyszłości” odbyło się spotkanie Ministra Sprawiedliwości Adama Bodnara ze środowiskiem prawniczym Pomorza. Organizatorami wydarzenia byli Ministerstwo Sprawiedliwości, Europejskie Centrum Solidarności i Miasto Gdańsk. Data Konferencji nie była przypadkowa, a wiązała się ściśle, także tematycznie, z kolejną rocznicą wprowadzenia stanu wojennego. Wśród uczestników dostrzec można było prawników kilku pokoleń i różnych profesji. Obrońców represjonowanych opozycjonistów reżimu komunistycznego z lat 70’ i 80’ ubiegłego wieku, ale też prawników, którzy swe kariery rozpoczynali już po ‘89: adwokatów, sędziów Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, radców prawnych, notariuszy, prokuratorów, w tym członków Stowarzyszenia Prokuratorów Lex Super Omnia i akademików, reprezentowanych przez pracowników Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. Byli też przedstawiciele władz samorządowych, uniwersyteckich i państwowych. I takie postaci, symbole walki o wolność, jak Bogdan Lis czy Henryka Krzywonos-Strycharska. W tym gronie Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar wręczył zasłużonym prawnikom Solidarności – adw. Romanie Orlikowskiej-Wrońskiej, adw. Annie Boguckiej-Skowrońskiej i adw. Jackowi Taylorowi Odznaki Honorowe za Zasługi dla Wymiaru Sprawiedliwości. Można było wysłuchać odznaczonych, którzy opisując swoją pracę w ciemnych latach PRL, wspominali wszechobecny strach i represje, ubarwiając swe opowieści barwnymi anegdotami ówczesnych absurdów. Słysząc ich wspomnienia, nie można było uciec od refleksji, analogii i porównań tamtych czasów do ostatnich 8 lat.

Analizując czas III RP, a w szczególności lata 2016-2023, prof. Jerzy Zajadło podkreślił, że środowisko prawników, z niechlubnymi wyjątkami, zdało egzamin z niezależności i praworządności. Mecenas R. Orlikowska-Wrońska zaznaczyła, że ona szczególne słowa podziwu i podziękowania kieruje do sędziów, bo oni nic nie zyskiwali, a mieli wszystko do stracenia. Stali w obronie praworządności i Konstytucji całkowicie bezinteresownie.

Nie sposób nie wspomnieć, że liczne głosy prelegentów dziękowały Ministrowi Sprawiedliwości Adamowi Bodnarowi za niezwykle trudny rok pracy na rzecz przywracania praworządności, przekazując jednocześnie słowa wsparcia i wiary, że Polska wróci na drogę demokratycznego państwa prawnego.

W kolejnych częściach spotkania, adw. Andrzej Zwara przedstawił prezentację ukazującą przeobrażanie środowiska adwokatów w latach 1989-2025, ich działania edukacyjne na rzecz społeczeństwa, formy integracji zawodowej, akcje charytatywne. Podkreślił, że adwokatura wpisana w 1997 r. do Konstytucji PR (art. 17) jako zawód zaufania publicznego wymagała gruntownych zmian, aktywności społecznej i działalności pro bono. Padło też hasło: Adwokatura jest kobietą.

W końcowej części przedstawiciele rożnych prawniczych profesji debatowali pod hasłem Quo vadis communitas legalis? W panelu tym prokurator Paweł Pik podkreślał, że koniecznym jest na nowo budowanie etosu prokuratora.

Jako gość tego wydarzenia, prokuratorka z ponad 20 letnim stażem, słuchając starszych kolegów i koleżanek prawniczek, nasunęło mi się parę słów refleksji dotyczących własnego, prokuratorskiego środowiska.

Do 1989 r. prokuratorzy i w przeważającej części sędziowie legitymizowali socjalistyczną władzę i byli jej wykonawcami. Nie mają zatem tak chlubnej historii walki z systemem i niesprawiedliwością od czasów carskich, poprzez I RP i PRL, w obronie praw człowieka i obywatela, jak adwokaci. O ile jednak system sądownictwa w Polsce był jednym z tematów obrad okrągłego stołu (o czym wspominał w swoim wystąpieniu adw. Jacek Taylor) i to tam uzgodniono, że jedną z gwarancji demokratycznego państwa prawnego miała być Naczelna Rada Sądownicza (przyjęta przez stronę rządząca jako Krajowa Rada Sądownicza), o tyle prokuraturę jako ramię władzy wykonawczej pozostawiono bez żadnych zmian w socjalistycznym kształcie, bez samorządu i bez jakichkolwiek zapisów gwarantujących ustawową niezależność.

Co więcej, umniejszając rolę prokuratury jako organu ochrony prawnej (art. 1 Ustawy z dnia 20 czerwca 1985 r o prokuraturze) i znaczenie dla praworządności (art. 2), zrezygnowano z uznania jej za organ konstytucyjny (jakim była w Konstytucji z 1969 r.) i pominięto uregulowanie jej statusu w Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 roku.

Należy sobie zadać pytanie, dlaczego? Dlaczego w budowaniu nowoczesnych, demokratycznych organów państwa pominięto tak ważną instytucję jak prokuratura? Czy dlatego, że przejmująca władzę opozycja skupiając się na budowaniu trójpodziału władzy i odbudowywaniu kraju z ruiny gospodarczej pozostawiła prokuraturę poprzednikom, a głównym jej celem miało być ściganie lawinowo rosnącej w latach 90-tych przestępczości? Tego nie wiem, ale wiem jedno: system radziecki wychował nas, prokuratorów w bierności i służalczości wobec przełożonych i władzy, więc nie umieliśmy (nie chcieliśmy) walczyć ani o swoje prawa ani, tym bardziej, o praworządność. Nie znalazł się zatem w prokuraturze skuteczny trybun, który – jak wspominany przez adw. Andrzeja Zwarę ówczesny Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Czesław Jaworski – z sukcesem lobbowałby w komisji konstytucyjnej za rzeczywiście niezależną prokuraturą, jak on za zapisem o samorządzie zawodowym wolnych zawodów prawniczych.

I tak, sowiecki model prokuratury, w którym zasada jednolitości prokuratury wiążąca się z zasadą centralizmu oraz zasadą hierarchicznego podporządkowania, przetrwał do dziś. Inne zawody w tym czasie zrobiły skok cywilizacyjny, wychodząc przykładowo z zespołów adwokackich ku prywatnym kancelariom, okręgowym izbom i naczelnym radom. Sądownictwo dzięki zmianie struktury powołań, ustanowieniu jako organu konstytucyjnego Krajowej Rady Sądowniczej, stojącej na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów, stało się rzeczywistą trzecią władzą. Prokuratura zaś podryfowała w kierunku instytucji – hybrydy, będącej patchworkowym połączeniem zbiurokratyzowanego urzędu i organu ścigania typu „nadpolicja”. Spowodowało to deprecjację tak samego zawodu prokuratora jako wysoko wykwalifikowanego, profesjonalnego prawnika, jak i prokuratury jako organu stojącego na straży praworządności i praw obywatela.

Z pierwszą niebezpieczną odsłoną statusu prokuratury mieliśmy już do czynienia – choć dziś niewielu to pamięta – w latach 2005-2007, gdzie dyspozycyjni prokuratorzy na polecenie prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry wraz ze służbami mundurowymi różnej maści ścigali lekarzy (sprawa dr. Garlickiego), polityków odmiennej opcji (casus Barbary Blidy), ale i siali postrach w środowisku prawniczym. To w tamtym czasie Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku wraz z CBŚ ścigała tzw. trójmiejską ośmiornicę w wymiarze sprawiedliwości. Też były podsłuchy, zatrzymania, aresztowania, uchylenia immunitetów, media grzały temat a niedowierzanie i przerażenie w gdańskim środowisku spowodowały zamarcie kontaktów i integracji pomiędzy zawodami prawniczymi z obawy przed zarzutami o brak bezstronności i obiektywizmu. Śledztwa wszczęte w tamtym okresie doprowadziły do skazania zaledwie kilku osób (choć nikt nie odbywał kary pozbawienia wolności), kolejnych kilka od 18 lat czeka na sprawiedliwość w Sądzie Rejonowym w Koszalinie, a wielu ówczesna nagonka i pomówienia złamało kariery.

Te działania nigdy nie zostały rozliczone. Po 2007 spuszczono na nie kurtynę milczenia, a prokuratura nie oczyściła się z ludzi, którzy ten proceder firmowali własnym nazwiskiem. Odeszli w niezasłużony a zamożny stan spoczynku. Wniosek można było wysnuć jeden: warto było naginać prawo dla własnej kariery.

Tym bardziej należy docenić przebudzenie i zaangażowanie części tego biernego dotychczas środowiska w latach 2016-2023. Stanie nielicznych prokuratorów ramię w ramię z obywatelami w obronie sądów, praw kobiet, ochrony konstytucji i porządku prawnego. Ich działalność medialną, edukacyjną i społeczną.

W dużej mierze dzięki nim, tym prokuratorom, którzy wykazali się obywatelskim nieposłuszeństwem, a nie wyuczoną służalczością możemy dziś podjąć pracę nad Nową Prokuraturą i Niezależnym Prokuratorem. Ale aby to zrobić, trzeba odpowiedzieć na pytania, o paradygmat prokuratury.

Kim jest dziś prokurator? Prawnikiem czy urzędnikiem?

Kogo reprezentuje? Władzę czy obywateli, rząd czy społeczeństwo?

W czyim imieniu działa? Organów władzy czy osób, które te organy wybrały w demokratycznych wyborach?

Czyje interesy reprezentuje? Partii obecnie rządzącej czy interes demokratycznego państwa prawa?

Jakie są jego zadania? Stanie na straży praworządności, praw człowieka i obywatela czy stanie na straży systemu politycznego, jakikolwiek by nastał?

Czy zatem prokuratura winna być organem władzy wykonawczej czy organem stojącym na straży Konstytucji i ścigającym wszystkie zakusy na łamanie prawa, nie tylko lex ale i ius?

To jest ten moment dziejowy, w którym, jeśli nie postawimy tych pytań i nie będziemy szukać – wspólnie z obywatelami i szeroko pojętymi środowiskami prawniczymi odpowiedzi na miarę XXI wieku, kolejne pokolenia Polaków będą nas z tych zaniedbań surowo rozliczać.

Ale aby prokuratura przeszła realną, głęboką reformę, która wprowadzi tę instytucję na nowoczesne tory, musi tego chcieć w sposób rzeczywisty samo środowisko prokuratorskie. I nie mówię tu o chceniu biernym, zza biurka, zza komputera, realizowanym przez wpisy w social mediach. Wola zmian musi pójść w dwóch kierunkach.

W pierwszej kolejności prokuratorzy muszą przejść przemianę mentalną, co niestety, będzie najtrudniejsze. Chęć kontroli, nadzoru, wizytacji, poleceń (często niezgodnych z literą prawa), wytycznych, wytyków i poczucie wyższości prokuratorów wyższego szczebla nad prokuratorami pracującymi w jednostkach niższego rzędu jest tak silna, że przekazywana wręcz z pokolenia na pokolenie i uznawana za drugą naturę tej instytucji. Jakby „wyżej” równało się zawsze „mądrzej”, co w przypadku braku jasnych kryteriów awansu i braku od 30 lat (z małym wyjątkiem w latach 2011-2015) procedur konkursowych, nijak się ma do rzeczywistej wiedzy i doświadczenia prokuratorów różnych szczebli. Wykastrowanie zatem prokuratorów z potrzeby nadzoru i kontroli, uczenie młodych decyzyjności i odpowiedzialności, eliminowanie lekceważących uwag i wprowadzanie atmosfery szacunku i wzajemnego zaufania to pierwszy, najważniejszy, ale i najtrudniejszy krok do zrobienia przez samo środowisko. Trudno zyskać społeczny szacunek, jeśli się go nie ma we własnym środowisku.

Druga ważna kwestia to realna praca pro bono, czyli udział w procesach legislacyjnych, spotkaniach i wymianach myśli w środowiskach prawniczych, zajmowanie stanowisk i przedstawianie rzeczywistych problemów prawnych i instytucjonalnych na konferencjach i sympozjach, czy w końcu szeroko pojęta działalność edukacyjna wśród różnych grup społeczeństwa. Winniśmy być aktywni, inicjatywni i widoczni. Cytując sportowców: musimy wyjść ze strefy komfortu. Aby nasza niezależność znalazła zrozumienie wśród obywateli, musimy po części zrezygnować z inkluzywnego języka prawniczego i poczucia władzy, aby poświęcić nierzadko swój wolny czas na budowanie społeczeństwa obywatelskiego. Dawać przykład swoją postawą, stać się obrońcą prawdy, sprawiedliwości i prawa publicznego, jako wspólnego dobra wszystkich obywateli, ale i praw człowieka jako jednostki. Gdyż, jak wspomniał prof. Jerzy Zajadło w swym podsumowaniu konferencji: Hominum causa omne ius cinstitutum sit. Wszelkie prawo ustanawia się ze względu na człowieka.

Aleksandra Malinowska-Bizon, prokurator Prokuratury Rejonowej w Kartuzach delegowany do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku,

Członek zarządu Stowarzyszenia Prokuratorów Lex Super Omnia

Lex Super Omnia
Stowarzyszenie Prokuratorów "Lex Super Omnia" to polska organizacja, skupiająca niezależnych prokuratorów. Jej celem jest promowanie wartości niezależności prokuratury oraz utrzymanie standardów etycznych w służbie sprawiedliwości. W ostatnich latach stowarzyszenie aktywnie uczestniczyło w działaniach na rzecz niezależności prokuratury w Polsce, angażując się m.in. w inicjatywy wspierające akcję pomocy sędziom.