Danuta Drösler. Wspomnienie w trzecią rocznicę śmierci.
Wiele osób w moim życiu próbowało sprawić, bym nie był prokuratorem i tylko jedna osoba sprawiła, że prokuratorem zostałem. Zmarła przed trzema laty prokurator Danuta Drösler, swoją dobrą radą, wyrażoną opinią i doświadczeniem doprowadziła do tego, że w zawodzie pozostało więcej takich osób jak ja, pełnych rozterek związanych z prawem, służbą, filozofią zawodu. Była emanacją prokuratora. Dostojna, uszczypliwa, zawsze przygotowana, doskonała merytorycznie i mówiąca zawsze to co chce Ona powiedzieć a nie co chcieliby usłyszeć słuchacze. Pojawiała się w ważnych dla mnie momentach życia zawodowego: na konkursie krasomówczym, na egzaminie zawodowym, na moim pierwszym Zgromadzeniu Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, które było niegdyś prawdziwym głosem samorządu, mogącym pytać, oceniać, wybierać, dyskutować, a ostatni raz na pierwszym Walnym Zebraniu Stowarzyszenia Lex Super Omnia. Zapamiętam na zawsze pożegnanie, odchodzącej w stan spoczynku prok. Drösler, przez Zgromadzenie Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Kończyła się pewna epoka. Okrojona z okręgów płockiego i ostrołęckiego Apelacja Warszawska, nigdy już nie była tak licznie reprezentowana, nigdy później Sala Konferencyjna Prokuratury Apelacyjnej nie słyszała i nie widziała takiej owacji na stojąco dla przechodzącego w stan spoczynku Prokuratora.
Śmierć pok. Danuty Drösler była nagła, nieoczekiwana i przedwczesna, głęboko niesprawiedliwa i dodatkowo przygnębiająca, gdyż nastąpiła w czasie, gdy ważyły się losy niezawisłego sądownictwa w Polsce, kiedy przedstawiciele wszystkich zawodów prawniczych stali w pamiętne wieczory i noce lipcowe pod Sądem Najwyższym ze świecą i Konstytucją w rękach.
Dokładnie trzy lata temu, 22 lipca 2017 r. pożegnali Ją w Skierniewicach po raz ostatni przedstawiciele wszystkich szczebli prokuratury, współpracownicy, wychowankowie, byli aplikanci, przyjaciele, szefowie, ale nie tyko. Kiedy jeden z legendarnych prokuratorów Apelacji Warszawskiej aktualnie Prokurator Prokuratury Rejonowej został zapytany przez żałobnika, czy dobrze znał prok. Drösler, z dumą odpowiedział, że tak, bo oskarżała go jako Rzecznik Dyscyplinarny w jego pierwszej dyscyplinarce. Myślę, że te słowa doskonale oddają skalę tego jak szanowany autorytet naszego środowiska zawodowego odszedł przedwcześnie trzy lata temu.
Wierzę, że nastąpi kiedyś taki dzień, że Sala Konferencyjna Prokuratury Regionalnej w Warszawie, ta sama na której szkoliła i egzaminowała swoich wychowanków zmarła prok. Drösler, ta sama, na której żegnali ją członkowie Zgromadzenia, gdy przechodziła w stan spoczynku, będzie nosiła imię prokurator Danuty Drösler. Jesteśmy jako wychowankowi, współpracownicy i podwładni winni to Jej pamięci.
Piotr Antoni Skiba