Przyjaciele wspominają Jacka Kaucza
Krzyk rozpaczy i bezsilności przerwał kilkudziesięciogodzinne oczekiwanie na cud. A później pozostał już tylko bezgraniczny żal, którego nie da się opisać słowami.
„Jak to w ogóle możliwe, że spotkało to osobę tak wyjątkową?” – podało pytanie.
W istocie, wiecznie tryskający energią, witalnością i dowcipem prokurator Andrzej Jacek Kaucz wydawał się niezniszczalny. Słowo „lubić”, odnoszące się do Jacka (dla kolegów był Jackiem, nie stwarzał żadnych barier) odmieniane było przez wszystkie osoby i czasy. Był lubiany za swój ujmujący sposób bycia, za swoje kompetencje, za charyzmę, a nade wszystko – za życzliwość wobec świata. Ilu ludziom pomógł? Może tylu, ile było dni w jego życiu, a może to zaniżona liczba? Pomagał na wszystkich płaszczyznach, gdy tylko miał taką możliwość, a przeważnie miał.
Jacek Kaucz jako prokurator powszechnie znany w naszym środowisku nie wymaga prezentacji. Na plan pierwszy wysuwają się jego zasługi w zakresie informatyzacji prokuratury. „Skomputeryzował prokuraturę” – powiadają liczni.
W 2001 roku przez krótki czas był Zastępcą Prokuratora Generalnego – Prokuratorem Krajowym. Zbyt krótki był to czas. Można spotkać opinie, że źle się stało, iż został odwołany, bowiem prokuratura miałaby silniejszą pozycję w momencie rozdzielenia Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości.
Wszyscy też pamiętają, że jako jedyny prokurator – niepowołany przez Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta do nowoutworzonej Prokuratury Generalnej, nie przeszedł w stan spoczynku ze 100% uposażeniem. Wybrał pracę na szczeblu niższym. Taką alternatywę mieli także pozostali „niepowołani”. Skorzystał tylko On. Od tamtej chwili mówi się, że zachował się przyzwoicie.
Jako uznany prokurator, z szerokim zasobem wiedzy, Jacek Kaucz był od wielu lat nauczycielem akademickim. Prowadził zajęcia dla studentów, a także dla sędziów i prokuratorów w ramach podyplomowych studiów prawa karnego gospodarczego. Doceniany przez słuchaczy, nierzadko nagradzany był oklaskami. Nie tylko z powodu wiedzy, ale także i daru jej przekazywania, a dar ten był niepodważalny.
Był też autorem lub współautorem wielu publikacji z zakresu prawa karnego materialnego i procesowego oraz wykorzystania technologii informatycznych w postępowaniu karnym.
„To człowiek wszechstronny” – powiedział o Jacku jeden z jego wieloletnich przyjaciół” – „Znał się na wszystkim, a jak się nie znał, to zaraz uzupełnił swoją wiedzę”.
Wśród prokuratorów różnych szczebli, poglądów i dróg zawodowych mówiono o Nim, że był ciepły, serdeczny i otwarty; stworzony do wielkich rzeczy, a borykał się z maluczkimi; podkreślano Jego wyjątkowość.
„To był naprawdę Wielki Gość, który dał naszej firmie całego siebie.” – konkluduje jeden z prokuratorów – „Na dodatek mówił uczciwie, co myśli, a to wielka zaleta.” Niestety z goryczą trzeba stwierdzić, że ta uczciwość w wyrażaniu poglądów spotkała się z konsekwencjami dyscyplinarnymi.
„Charyzma, dar przekonywania i oddziaływania na ludzi – to cechy, których bali się jego wrogowie.” Znamiennym jest, iż ta opinia nie jest odosobniona. Wszyscy też wiedzą, że był szykanowany, a szykany dosięgały też rodzinę. Nie podobało się nawet to, że był wielkim społecznikiem i dla idei poświęcał swój prywatny czas oraz energię. Jeśli ci, którzy złośliwie Go kąsali są wierzący, powinni wiedzieć, że „tam z góry” Jacek ma jeszcze większą moc oddziaływania.
Odejście Takiego Człowieka to wielka strata zarówno dla bliskich, dla przyjaciół, dla znajomych, dla naszego Stowarzyszenia „Lex super omnia” i w końcu – dla całej prokuratury, z czego nie wszyscy zdają sobie jeszcze sprawę.
Z fotografii, która towarzyszyła nam podczas ostatniej konferencji, zorganizowanej przez „Lex super omnia”, spoglądał nasz kochany kolega swoimi przejmująco dobrotliwymi oczami i taki pozostanie w naszej pamięci.
Drogi Jacku, Ciebie się nie da zastąpić.